Najlepsze miejsce na biuro to plaża w Tajlandii. Cyfrowi nomadzi to freelancerzy zdolni do zarabiania pieniędzy z każdego miejsca na ziemi. Pod warunkiem, że w pobliżu znajduje się dostęp do internetu.
- W Polsce to zupełnie nowe zjawisko. Jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy od dłuższego czasu żyją w ten sposób - mówi Justyna "Yusti" Fabijańczyk. Dwa lata temu do spółki z partnerem podjęła decyzję o zamianie statecznego biura na pracę zdalną z dowolnego miejsca na ziemi połączoną z intensywnymi podróżami. Dzięki temu zaledwie w ciągu dwóch ostatnich lat zwiedzili 20 krajów. Pracowali m.in. w Acapulco, Meksyku, Panama City, Peru, Nikaragui, Gwatemali. W Europie swoje usługi świadczyli z Fuerteventury, Teneryfy i Gran Canarii, czyli z Wysp Kanaryjskich. Sami siebie określają mianem cyfrowych nomadów.
Przywilej specjalistów
Na definicję "cyfrowego nomady" składają się przede wszystkim dwa elementy: brak stałego adresu i praca zdalna. Osoby wybierające ten styl życia najczęściej są copywriterami, PR-owcami, specjalistami od social mediów, grafikami komputerowymi i programistami. Cecha wspólna - ich podstawowymi i często jedynymi narzędziami pracy są komputer, telefon, internet oraz posiadana wiedza. W ogólnym rozrachunku nie liczy się przecież, czy swoją pracę wykonali siedząc w szklanym biurowcu w centrum Warszawy, czy bambusowej chacie na drugim końcu świata. Uczestnictwo w spotkaniach? W dobie telekonferencji to już tylko kwestia przekonania, że jedynie siedząc przy stole jesteśmy w stanie wnieść do rozmowy coś ważnego.
W ten sposób kierują jednoosobowymi firmami, pracują na umowach cywilnoprawnych albo zarządzają ogromnymi przedsiębiorstwami. Tak, nawet prezes dużej międzynarodowej firmyelektronicznej może kierować swoim biznesem, popijając espresso na plaży w Tajlandii.
- Cyfrowy nomada równie często nazywany jest location independent professional, czyli specjalistą pracującym zdalnie - mówi Justyna Fabijańczyk, która prowadzi własną agencję copywriterską i tłumaczeniową Odiseo. Razem z partnerem Bartkiem, który zajmuje się automatyzowaniem testów aplikacji internetowych od 2014 r., jeździ po świecie, łącząc podróże z pracą. Zaczynali od Stanów Zjednoczonych i Los Angeles, skąd ruszyli w objazd obu Ameryk.
- Naprawdę mnóstwo zawodów można dziś w kreatywny sposób przenieść online. Ja na przykład wymyślam nazwy firm i produktów oraz piszę teksty na potrzeby komunikacji marketingowej - tłumaczy Justyna.
Metod i możliwości na zostanie cyfrowym nomadą jest wiele. Może to być otwarcie sklepu online opartego na modelu dropshippingu (sklep zbiera zamówienia, a za wysyłkę towaru odpowiada dostawca), nauka języków online, konsulting, coaching, a nawet prowadzenie bloga lub vloga.
Cyfrowymi nomadami są również ludzie pracujący zdalnie tylko dla jednej firmy. W niektórych branżach możliwość pracy zdalnej jest już traktowana jako dodatkowy benefit, zaczyna to powoli dotyczyć sektora IT, gdzie popyt na specjalistów jest większy niż podaż.
Jest tanio, bardzo tanio
Podróżowanie po świecie kojarzy nam się przede wszystkim z dużymi kosztami. I faktycznie, z perspektywy portfela turysty, który płaci krocie za bilety i hotele, może tak to wyglądać. Tymczasem egzotyczne miasto Chiang Mai na północy Tajlandii to stolica nomadów z całego świata, którzy tworzą tu dość zżytą społeczność. Pracują w biurach coworkingowych, wymieniają się doświadczeniami i pomagają sobie w trudniejszych momentach.
W Tajlandii, Malezji czy Filipinach, jak mówią cyfrowi nomadzi, koszt utrzymania (mieszkania, transportu, jedzenia) to maksymalnie 2,5 tys. zł miesięcznie. Samo wynajęcie pokoju z basenem w Tajlandii to koszt ok. 800 zł. Dla freelancera o "warszawskich" zarobkach to suma nie tylko pozwalająca na przeżycie, ale także na pokaźne oszczędności.
- Polskie zarobki nie należą do atrakcyjnych, stąd wśród polskich cyfrowych nomadów tak duża popularność tańszych kierunków, głównie Tajlandii - mówi Fabijańczyk.
Z jej obliczeń wynika, że wynajem domu nad oceanem to koszt porównywalny do wynajmu kawalerki w Warszawie, a wynajem mieszkania w nowym kompleksie w Chiang Mai to mniej więcej tyle co koszt wynajmu pokoju na Mokotowie.
Nie skacz na głęboką wodę
Jak działać, by utrzymać się z dala od ojczyzny? - Przede wszystkim zanim podejmie się decyzję o przeprowadzce na inny kontynent, warto przećwiczyć kilka razy pracę zdalną. Można wybrać się na krótkie pracowakacje, spróbować pracy z hostelu, z kawiarni, przestrzeni coworkingowej, z wynajętego mieszkania - wymienia Justyna Fabijańczyk. - Dopiero gdy nam się to spodoba, powinniśmy podejmować dalsze kroki. Warto się zagłębić w temat wcześniej, poczytać o tym, jak nomadyczne życie wygląda w praktyce, poznać jasne i ciemne strony, być mentalnie przygotowanym na różne sytuacje. Posiadając skromny budżet, na początek warto wybrać tańszą, sprawdzoną lokalizację, na przykład wspomnianą Tajlandię - radzi Justyna.
Warto jeszcze przed wyjazdem zadbać o bazowe źródło zleceń, dzięki któremu na pewno będzie nas stać na utrzymanie. - Dzięki temu, że w jednej agencji, w której wcześniej pracowałam, zajmowałam się sprzedażą usług klientom korporacyjnym, dziś to właśnie takie firmy są moimi głównymi zleceniodawcami - mówi Fabijańczyk.
Obecnie Justyna jest w trakcie zbierania materiałów do książki-poradnika poświęconej pracy z dowolnego miejsca na ziemi. - Chciałabym w niej podzielić się moimi doświadczeniami, ale też ma ona być poradnikiem o bezpiecznym starcie do życia w tropikach. Znajdą się w niej przede wszystkim bardzo konkretne wskazówki dla freelancerów dotyczące tego, jak szukać zleceń, zdobywać dobrych klientów, jak wyceniać swoją pracę, zarządzać finansami i własnym czasem, by realizować swoje cele zawodowe i ciągle mieć sporo wolnego czasu na ciekawe życie poza pracą - wymienia.
Już nie tylko korpo
A co jeżeli polski rynek pracy nie do końca ułatwia zostanie cyfrowym nomadą? Nie wszyscy są specjalistami z branży nowych technologii czy mediów, chociaż plany i marzenia mają podobne.
- Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by takie możliwości stworzyć sobie samemu. Większość cyfrowych nomadów, jakich znam, to ludzie, którzy sami wymyślili sobie sposób na życie, na pracę i na zarabianie. To nie przychodzi samo. Wymaga inicjatywy, własnego pomysłu, założenia skutecznego biznesu online albo zarabiania jako freelancer - twierdzi Justyna Fabijańczyk.
Zaznacza również, że sprowadzanie cyfrowego nomadyzmu tylko do aspektu pracy, to uproszczenie. Według niej to przede wszystkim kształtowanie własnego życia. Czy warto się tego podjąć? - Oczywiście. Zdarza się, że pracując jako freelancer, w jednym miesiącu zarabiam tyle co w ciągu sześciu-ośmiu miesięcy pracy w agencji, choć z drugiej strony, innego miesiąca tylko tyle, że ledwie starcza mi na podstawowe wydatki. Ale jeśli nie chcę wykonywać zlecenia, np. z jakimś tematem nie czuję się dobrze - mogę odmówić. Sama ustalam, jak dużo chcę pracować, w trakcie pracy idę popływać lub surfować. Gdy nie mam pomysłów, idę na spacer, wychodzę z domu, robię sobie wolne i zwykle wtedy rozwiązania same przychodzą mi do głowy. Teraz odchodzę już od modelu pracy po osiem godzin dziennie. Wiem, że to nie działa. Muszę wymyślić jakiś inny model, może wyznaczania sobie celów do realizacji w jakimś czasie. To jest mój sposób na work-life balance. I praca, i życie w takim modelu mają się dobrze.
Tylko do domu daleko
Cyfrowi nomadzi wymieniają też minusy swojego stylu życia. Przede wszystkim to, że przez lokalną społeczność zawsze są traktowani jako ktoś tymczasowy, z zewnątrz. Na przykład dla Tajów są "farangami", czyli obcokrajowcami. Farangi trzymają się wyłącznie z farangami. Lokalni nie traktują nomadów nawet jak turystów, z których zwykle dobrze żyją. Między innymi dlatego polscy cyfrowi nomadzi wśród największych wad swojej pracy wymieniają rosnącą tęsknotę za bliskim i przyjaciółmi.
Z czasem wychodzą też problemy przystosowawcze. To, co na początku było egzotyczne i fascynujące, zaczyna męczyć i drażnić. Zaczynają doskwierać różnice kulturowe.
- Wierzę, że ten styl życia będzie cieszył się coraz większym zainteresowaniem - Justyna mówi z przekonaniem. - Dziś obserwujemy początki. Na razie to coś niezwykłego, niecodziennego. Faktem jest, że pracownicy, zwłaszcza z pokolenia milenialsów, oczekują coraz większej elastyczności. Częściej wybierają niezależność, fajne i ciekawe życie, a stała pensja i względne bezpieczeństwo, jakie zapewnia praca w korporacji, nie są ich celem. Nie tylko ja tak myślę - podkreśla.