Drukuj

„Na początku był głód” – to tytuł znakomitej książki profesora Marka Konarzewskiego, w której autor porównał dietę oraz styl życia obecnej populacji ziemskiej z dietą naszych bardzo odległych przodków. Konkluzja popularnonaukowej publikacji jest prosta: rolnictwo i osiadły tryb życia są wynalazkiem z ostatniej chwili, a ludzkie organizmy nie zdążyły się przekwalifikować z aktywnych łowców zwierzyny na siedzących na kanapie koneserów orzeszków, chipsów, ciasteczek i czekoladek. Każdy z nas ma wmontowaną w organizm „bombę zegarową”, która w każdej chwili może eksplodować nadmiernymi kilogramami, chorobami wieńcowymi oraz autoimmunologicznymi, cukrzycą, problemami z zajściem ciążę, a nawet depresją. Nic dziwnego, że zwroty: „dieta”, „zdrowy styl życia”, „slow food” robią zawrotną karierę, supermarkety prześcigają się w ofercie ekologicznych produktów, a zawód dietetyka jest coraz bardziej popularny nie tylko w metropoliach ale i w mniejszych miastach. Ten nowy trend na zdrowe życie wnikliwie obserwują dietetyczki z Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży: dr Marta Żebrowska-Gamdzyk i mgr Marta Rożniata. Obie prowadzą gabinety dietetyczne, w Zambrowie i Łomży, a wiedzę wyniesioną z książek, artykułów naukowych oraz tę praktyczną przekazują studentom dietetyki w PWSIiP oraz swoim pacjentom. Ci ostatni są coraz młodsi, gdyż w ostatnich latach drastycznie obniża się próg wiekowy osób, u których diagnozowana jest otyłość . Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) to jedna z najpoważniejszych współczesnych chorób, która chociaż nie jest zakaźna, to przybrała postać globalnej epidemii.

Otyłość to coś więcej niż nadmiar kilogramów i pulchne ciało. W 2015 roku polscy naukowcy wzięli pod lupę przyzwyczajenia żywieniowe nastolatków w wieku 12-17 lat. Okazało się, że ich preferowanymi produktami są: chipsy, fast foody i słodzone napoje gazowane. Badania ujawniły patologiczne skłonności młodych: żarłoczność, brak kontroli nad jedzeniem, jedzenie kompulsywne. – Nawyki żywieniowe dzieci wynoszą z domu, co nie oznacza, że rodzice wyrządzają swoim pociechom świadomą krzywdę. Często nie zdają sobie sprawy, że kreują u własnych dzieci nieprawidłowe skłonności, a o oferowanych im przekąskach myślą, że są zdrowe, gdyż ten przekaz wpaja wszędobylska reklama – mówi dr Marta Zebrowska-Gamdzyk. Jako przykłady teoretycznie bezpiecznych produktów, których jednak lepiej unikać, podaje sklepowe soki i musy owocowe, „żelki witaminowe”, płatki musli z syropem glukozowo-fruktozowym. To potężna dawka cukru, a korzyści płynące ze znikomej zawartości w nich „witaminek” są wątpliwe. Dietetyczka radzi, aby wnikliwie czytać etykiety produktów żywnościowych lub korzystać z aplikacji na smartfony, które zrobią to za nas w kilka sekund. I wreszcie przekonuje, podobnie jak cała rzesza autorytetów z obszaru nauk o zdrowiu i nauk medycznych, że „jelita są naszym drugim mózgiem”: znajduje się w nich 100 milionów komórek nerwowych i biliony współpracujących z nimi bakterii. Zaburzenie równowagi tego skomplikowanego systemu może mieć katastrofalne skutki dla zdrowia, łącznie z chorobą Alzheimera, zaburzeniami poznawczymi i psychicznymi. – Niestety w polskich szpitalach i przychodniach pacjenci często otrzymują diagnozy cukrzycy, miażdżycy, policystycznych jajników, recepty na leki, ale nie wiedzą, że pomóc może im przede wszystkim konsekwentna zmiana diety i stylu życia, co wcale nie musi oznaczać trudnych wyrzeczeń, ale może być przyjemnym wyzwaniem – podkreśla dr Marta Żebrowska-Gamdzyk.

W wakacje jeszcze więcej pracy

Wakacje to dla dietetyków czas wytężonej pracy i to wcale nie dlatego, że kobiety  desperacko pragną stracić kilogramy, aby dobrze wyglądać na plaży. Marta Rożniata podkreśla, że to właśnie wtedy do jej gabinetu trafiają otyłe dzieci. – W takiej sytuacji pracujemy z całą rodziną, bo przecież nawyki żywieniowe wynosimy z domu. Jesteśmy wtedy dietetykami i psychologami, bo nastolatkowie z otyłością często są stygmatyzowani, pozbawiani przez grupę rówieśniczą poczucia własnej wartości. Musimy ułożyć im dietę tak, aby była atrakcyjna, zdrowa, by młody pacjent podjął niezwykle trudny dla niego wysiłek zmiany przyzwyczajeń żywieniowych – wyjaśnia dietetyczka i dodaje, że u dzieci i młodzieży z nadmiarem kilogramów bardzo często występuje także tzw. „niedożywianie jakościowe”, a to oznacza, że spożywane przez nich produkty nie zaspokajają zapotrzebowania organizmu na mikroelementy, witaminy, minerały, składniki odżywcze. Najczęstsze są niedobory żelaza, selenu, wapnia i witamin C, K, A oraz tych z grupy B, czego symptomem mogą być krwawienia z nosa, nawracające infekcje, częste urazy i złamania kończyn, problemy z widzeniem, zajady w kącikach ust.

Dieta w zdrowiu i w chorobie

Na początku drogi dietetyka jest Robert Karasińki, absolwent bezpłatnych dziennych studiów na tym kierunku w PWSIiP w Łomży. – Od dawna interesuję się naukami o żywieniu człowieka, to przyszłościowa i cenna społecznie pasja, która daje szansę na poprawę i utrzymanie zdrowia pacjentów poprzez metody, które są im przyjazne: zmianę stylu życia, nawyków żywieniowych, nieprawidłowych skłonności i przyzwyczajeń – mówi. Uważa, że w tym zawodzie niezbędna jest komunikatywność, empatia i otwartość. Jest przekonany, że uczelnia dała mu solidne fundamenty wiedzy.

– Naszych studentów uczymy zasad żywienia w zdrowiu i w chorobie, bo to są diametralnie różne sytuacje. Atutem naszej uczelni jest fakt, że praktycy uczą przyszłych praktyków. Żakom przekazujemy informacje encyklopedyczne oraz wyniesione z kontaktu z pacjentami. Zdobywają oni wiedzę z obszaru nauk o zdrowiu i nauk medycznych, która daje im solidne fundamenty, aby na podstawie konkretnych symptomów rozpoznawać problemy pacjentów. Muszą wiedzieć kiedy ich pacjent wymaga dodatkowej konsultacji medycznej, postawienia konkretnej diagnozy o chorobie – podkreślają dietetyczki z Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży. Akcentuję, ze niestety dietetyk to w Polsce ciągle zawód nieregulowany, a wobec tego gabinet dietetyczny może otworzyć każdy. – Trafiając do dietetyka warto poprosić go o okazanie dyplomu, czyli zweryfikować, czy uprawia on medycynę opartą na faktach i wiedzy – radzą dr Marta Żebrowska-Gamdzyk i Marta Rożniata.

A taki kompetentny i wykształcony dietetyk potrafi czynić cuda, czyli przywracać nadzieję, gdy już jej nie ma. Ze swojej kilkuletniej prywatnej praktyki dr Marta Żebrowska-Gamdzyk najintensywniej zapamiętała przypadek pacjentki z nowotworem, której słabe wyniki morfologii krwi nie pozwalały przyjąć kolejnej, ratującej życie, dawki „chemii”. Dzięki dobrze skomponowanej diecie kobieta poprawiła parametry krwi i otrzymała najcenniejszy dar – nadzieję na powrót do zdrowia.