prof. Mikołejko swój wykład na temat „Problem zła” poprowadził raczej bardziej fragmentarycznie niż syntetycznie po krętach drogach blisko trzytysięcznego rozwoju filozofii europejskiej. Problem zła ujmował od czasów „Iliady” Homera, poprzez Sokratesa, św. Augustyna, Hobbesa, Kanta, po postmodernistyczną współczesność i systemy totalitarne. Wykład skupiał się przede wszystkim na zagadnieniu – skąd zło? Filozof powiązał misterium zła z wolnością. Gdzie jest wolność, tam mogą być podjęte dobre i złe decyzje. Dar wolności ma więc w sobie coś ze świętości i przekleństwa. Może wyzwalać i zniewalać. Niemniej jednak możność wyboru pomiędzy dobrem a złem, stanowi konstytutywną cechę ludzką. Po prostu jesteśmy ludzcy, bo mamy możliwość wyboru. Dlatego w obrębie naszego ziemskiego porządku nie będziemy w stanie wyeliminować całkowicie zła. W historii dziejów były próby zawładnięcia ludzką świadomością: liczne autorytety, dyktatorzy usiłowały wstąpić w miejsce sacrum, chcieli być jak „bogowie u władzy”. Myśleli, że uda im się stworzyć jakiś nowy element ładu społecznego bez przemocy i zła. Historia jednak uczy, że są oni bardziej śmieszni niż straszni, choć bywają przerażający. Przemijają.
Współcześnie żyjemy w jakimś świecie pod „batem” niekończącego się dyskursu, gdzie jakaś „pompa” tłoczy horrendalną masę informacji, nad którą nikt i nic nie jest wstanie zapanować. W lawinie tej wolności słowa trudno odnaleźć ośrodek prawdy, a więc i granice dobra i zła. W tej postmodernistycznej rzeczywistości – roztrzaskanych tablic Dekalogu przesuwa ład moralny z porządku boskiego w kierunku świata umownego (Thomas Hobbes). Profesor nie dostrzega raczej w koncepcjach filozoficznych skutecznego wyjścia ze zła. Zdaje się, że tylko Jezus otworzył nadzieję do przezwyciężenia cierpienia. Ale profesor dalej chyba nie poszedł. Nie uchylił mianowicie drzwi do metafizycznego i duchowego przezwyciężenia zła, jakie niesie światu ofiara Jezusa